Skip to main content

Czym różni się dźwięk w filmie fabularnym od dźwięku w filmie animowanym? Różnica podstawowa wynika z technologii produkcji filmów. W filmie fabularnym,  dźwięk możemy nagrywać na planie, natomiast w filmie animowanym – takiej rejestracji zrobić nie można. Dlatego też większość dźwięków w animacjach powstaje w tak zwanej postprodukcji. Jak filmowcy Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej  radzili sobie z dźwiękiem od roku 1947? Dla wielu do dzisiaj jest to zagadką i niemalże cudem. Jak powstawał dźwięk galopującego konia, co wspólnego ma drewniana korba z wiatrem, mąka ziemniaczana ze śniegiem i do czego używana była rura od odkurzacza? O tym wszystkim już za moment!

Wśród realizatorów dźwięku, wymienić można takie postacie jak: Otokar Balcy, Alojzy Mol czy Irena Hussar. Jak mówi Tomasz Dukszta – reżyser dźwięku:

 – Na początku dźwięk był robiony na bardzo prostych,  pionowych stołach montażowych, przy pomocy technik jednośladowych, jednego mikrofonu i samych podstawowych rzeczy. Panowie Alojzy i Otokar, często oddolnie i poza wiedzą nawet swoich przełożonych, modyfikowali sprzęt, poszerzali jego możliwości i dokładali ścieżki, których im brakowało. Rozwijali sprzęt w stronę, w którą rozwijał się świat. Natomiast oni robili to sami, sposobami domowymi i bez korzystania z osiągnięć, które były już dostępne na świecie. Do wszystkiego musieli dość całkowicie sami. Bogusław Ochodek (szef archiwum Studia) dodaje:

-W latach osiemdziesiątych tworzyliśmy rzeczy, które wtedy były niedostępne, jak na przykład miksery dźwiękowe wielośladowe. Oczywiście robiliśmy wszystko sami od podstaw.

A jak powstawały tak zwane efekty specjalne w filmach? Otóż tworzono je często za pomocą bardzo prozaicznych przedmiotów. Przepołowiona na pół drewniana kula, mogła na przykład świetnie oddawać dźwięk końskich kopyt. Z kolei drewniany walec, korba i napięty na nim kawałek materiału, imitowały z kolei dźwięki wiatru, a sam przyrząd nazwany został – wiatrownicą. Pomysł na ten przyrząd, narodził się oczywiście w głowie Bielskich artystów i jest ich autorskim dziełem. Kolejną rzeczą, która potrafi świetnie imitować dźwięk jest – mąka ziemniaczana. Ugniatana w worku, do złudzenia brzmi jak stawiane na śniegu kroki. Jak z kolei udźwięcznić pranie ubrań na tarze? Z pomocą przyjdzie… chropowata rura od odkurzacza! Wystarczy delikatnie przejechać po niej paznokciami i… dźwięk trzeszczącego śniegu gotowy!

Irena Hussar wspomina, że tworzenie dźwięków rozpoczynało się od obejrzenia na stole montażowym filmu i kolejno wypisywało się sceny w których potrzebne było dodanie efektów dźwiękowych. Michał Wilczyński z kolei podkreśla, że dodawanie muzyki, która byłaby zsynchronizowana z dźwiękiem, nie było wcale łatwą sztuką. Zwłaszcza, że wiele momentów musiało być dogranych w czasie – perfekcyjnie. Hussar wspomina, że muzykę nagrywano od godzin wieczornych do rana. Było to spowodowane ograniczonym czasem muzyków, którzy na co dzień pracowali jako wykładowcy w szkołach i dopiero po skończonych zajęciach mogli dojeżdżać do Bielskiego Studia. Sama montażownia była bardzo małym pomieszczeniem, a dobór instrumentów również był niecodzienny. Zdarzało się, że w studiu spotykał się perkusista i… trzech trębaczy. Sami muzycy musieli często grać w sposób bardzo nietypowy – zupełnie odmienny od tego, którego sami nauczali w szkołach.

W animacjach często pojawiają się kompozytorzy, których nagrań nie usłyszymy nigdzie indziej. Są to między innymi Antoni Mleczko, Zenon Kowalowski czy Tadeusz Kocyba. Są to dla Studia bardzo ważne nazwiska, bo należy mieć na uwadze, że gdyby nie ich muzyka – animacje nie byłyby takie same i nie zapamiętalibyśmy ich tak, jak pamiętamy z dzieciństwa. To również oni odpowiadają za muzykę, którą doskonale znamy z bajkowych czołówek. Kolejną ważną postacią jest Waldemar Kazanecki, który pojawił się podczas pracy nad animacją “Wielka Podróż Bolka i Lolka”. Powstało wtedy wiele bardzo dobrych piosenek, które do dzisiaj kojarzy duża część widzów. Bardzo krótką, acz znaczącą przygodę ze studiem miał również Andrzej Korzyński, który stworzył ścieżkę dźwiękową do filmu “Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie”. Zaśpiewał je z kolei – Piotr Fronczewski. Można więc w bardzo krótki sposób podsumować, że były… i są nadal – genialnymi utworami.